Pralinki arachidowe

Jestem pewna, że większość osób zerknie na ten wpis raczej z ciekawości niż chęci własnoręcznego robienia pralinek. Jest jednak wielce prawdopodobne, że po zapoznaniu się z przepisem pojawi się i chęć, i odwaga. Zacznijmy jednak od tego, że pralinki można kupić w każdym sklepie spożywczym, a nawet kiosku czy stancji benzynowej itp. Możemy mieć
do wybory czekoladki z przeróżnymi nadzieniami, mniej lub bardziej finezyjne w zdobieniach, bardzo drogie i te znacznie tańsze. Jedno jest pewne – pralinki nie mogą być banalne. Jedzenie ich musi czymś zachwycać i dawać poczucie luksusu. Na osobie podejmującej się robienia pralinek ciąży poczucie odpowiedzialności, znacznie większe niż wtedy, gdy piecze się sobotnią szarlotkę czy sernik. To zniechęca…
Zamiast zniechęcać proponuję zrzucić ciężar odpowiedzialności, zachwycić się prostotą, a poczucie luksusu czerpać ze świadomości starannie dobranych składników. Zachęcam do wypróbowania przepisu dla własnej satysfakcji i zachwytu wszystkich tych, którzy skosztują tego specjału. Po przygotowaniu premierowej partii zdążyłam zjeść tylko trzy sztuki, bo resztę rozchwytali goście. Ciebie też to może spotkać ;)

Składniki na 20 pralinek:
– 100 g masła orzechowego (użyłam tego najpopularniejszego – z orzechów arachidowych)
– 100 g płatków owsianych (1 szkl.)
– 60 g miodu (4 łyżki)
– 50 g cukru trzcinowego (3 łyżki)
– 100 g gorzkiej czekolady

Zaczynamy od przygotowania nadzienia. Miód z cukrem mieszamy w szklanej miseczce. Miskę wstawiamy do garnka z wodą i ogrzewamy parę minut, aż uzyskamy w miarę jednolitą konsystencję. Płatki owsiane mielimy w młynku do kawy lub rozcierany w dłoniach (docelowo powinny przypominać otręby). Do masła orzechowego dodajemy miód z cukrem oraz rozdrobnione płatki, po czym mieszamy i zagniatamy dłońmi tak,
aby dobrze połączyć składniki. Uzyskaną masę przekładamy do plastikowego pojemnika (20 x 15 cm) wyłożonego papierem do pieczenia i wstawiamy na 10 minut do zamrażalnika.
W tym czasie przygotowujemy polewę. Bierzemy tabliczkę czekolady, łamiemy ją na
drobne kawałki wrzucamy do miseczki żaroodpornej i ogrzewamy w kąpieli wodnej. Gdy czekolada roztopi się wyłączamy gaz. Wyjmujemy nadzienie z zamrażarki i kroimy ostrym nożem w prostokąty. Maczamy je do połowy w stopionej czekoladzie, a nadmiar polewy zbieramy łyżeczką lub nożem. Układamy na papierze do pieczenia (stroną
czekoladową do góry) i wstawiamy do lodówki na 10 minut, aż czekolada stężeje.
Gdy tylko tak się stanie ponownie wyjmujemy z lodówki i czekoladujemy pralinki z drugiej strony. Układamy na papierze pergaminowym (stężałą czekolada na spodzie, roztopiona – na wierzchu) i znowu wstawiamy do lodówki. Pół godziny chłodzenia i można się delektować, choć osobiście polecałabym przetrzymać je po wyjęciu z lodówki w temperaturze pokojowej, żeby nie były zbyt zimne.

Chcesz więcej? – Popatrz >>>

{ Dodawanie komentarzy zostało zablokowane }