Czy ja lubię pesto? Szczerze mówiąc nie powiem, żebym była wielką miłośniczką tego zielonego sosu, choć gdy już ten trafi na mój talerz w towarzystwie makaronu czy kawałka chrupiącego pieczywa, dochodzę do wniosku, że to coś fantastycznego. Podstawowym składnikiem oryginalnego pesto jest popularna we Włoszech bazylia.
Aby recepturę nieco spolszczyć proponuję użyć natki pietruszki dostępnej przez cały
rok w każdym polskim warzywniaku. Ach, o pietruszce to ja mogłabym pisać i pisać. Uwielbiam te zielone listki i nie wyobrażam sobie, by zabrakło ich w mojej kuchni. Pietruszka sama w sobie jest bardzo zdrowa, a jak doda się do tego sok z cytryny, czosnek oraz obfitujące w witaminę E nasiona słonecznika i oliwę, powstaje prawdziwa bomba witaminowa. Ze względu na brak składników pochodzenia zwierzęcego, przepis z pewnością przypadnie do gustu weganom. Polecam go jednak wszystkim, i to nie ze względu na te wszystkie dietetyczne walory, ale przede wszystkim warty doświadczenia smak.
Składniki na 6 porcji:
– 100 g natki pietruszki (1 duży pęczek)
– 60 g nasion słonecznika (1/2 szkl.)
– 100 ml oliwy z oliwek (1/2 szkl.)
– 20 ml soku z cytryny (1 1/2 łyżki)
– ząbek czosnku (bez czosnku jest też dobre ;))
– sól, pieprz
Natkę pietruszki rozdrobnić w blenderze. Nasiona słonecznika zmielić w młynku do kawy (ewentualnie również w blenderze). Połączyć ze sobą wszystkie składniki, zmiksować lub dokładnie wymieszać. To wszystko. Jeszcze tylko by się przydał jakiś makaron. Najlepiej spaghetti, choć może też być faworyzowany ostatnio przeze mnie linguine.
Chcesz więcej? – Popatrz >>>